7 lut 2016

Od Lisiego Serca

Kilka godzin po tym jak Srebrzysta Gwiazda wyszła z jaskini zaczął się mój poród. Srebrzysta Kita siedziała przy mnie przez cały czas i pomagała. Ból był straszny.
- Ja nie mogę! - wrzeszczałam.
- Uspokój się. Już prawie się urodziły.
I tak jak powiedziała tak się stało. Na świat przyszły dwa kociątka. Przyćmione i Karmelowe Kocie. Niestety oba przypominały mi o ich ojcu. No cóż będę musiała się nauczyć z tym żyć.

Od Srebrzystej Gwiazdy

Wyszłam z jaskini, wracając na swój patrol. Po drodze dopadł mnie Kasztanowy Pazur. Rozmawialiśmy ostatnio bardzo często i wydaję mi się że słowo "lubię go" jest tutaj za małe.
- Pazurku, możesz przestać się wygłupiać. Jesteśmy na patrolu, poza tym mamy nową kotkę w klanie, która niedługo może urodzić więc musi- - kocur przerwał mi popychając mnie na ziemię, tak że wylądowałam na grzbiecie na ziemi. Kasztanowy stanął nade mną.
- Przestań się tym wszystkim przejmować. Pamiętasz czasy, w których ten klan był jeszcze jednym z tych, które miały największą ilość kotów? Czasy, w których zacząłem się w tobie podkochiwać? Minęło tyle księżyców a to uczucie nadal nie minęło Srebrzysta Gwiazdo, mógłbym wręcz powiedzieć, że nasiliło się jeszcze bardziej.
- K-kochasz mnie? Ale dlaczego wcześniej nie powiedziałeś?
- Bo uganiałaś się za tym starym prykiem, który 8 księżyców temu zginał podczas jednej z wojen. Niestety, jego nigdy nie ciągnęło do ciebie tak, jak mnie. Proszę powiedz te dwa słowa i utwierdź mnie w tym, że moje staranie się o ciebie nie poszło na marne. Proszę... - wyszeptał, a jego pyszczek był coraz bliżej mojego.
- Kocham Cię, Kasztanowy Ogonie i zawsze kochałam.

Od Lisiego Serca

Uwaga! Opowiadanie zawiera drastyczne sceny takie jak: gwałt, używanie przemocy, seks, znęcanie się nad innymi i przekleństwa. Jeśli nie lubisz czytać takich rzeczy, omiń to opowiadanie szerokim łukiem.

- Mamo! No proszę no! - błagałam idąc obok niej. Dziś w końcu zaczęłam samodzielne życie. Zero mistrzów, zero słuchania co mam robić... no może przywódcy klanu, ale nikogo innego.

Byłam wtedy taka szczęśliwa... Teraz nie mam pojęcia dlaczego. Gdybym tyle nie prosiła...

- Dobrze, ale masz zaraz wrócić. Rozumiemy się?
Szybko pokiwałam głową i przytuliłam się do niej.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! - wrzasnęłam i pobiegłam w stronę wyjścia z obozu.

Stało się, a teraz jestem w stanie się tylko obwiniać za to co się stało.

Przechodzę kilka metrów poza granice naszego klanu, czego od razu żałuje. Czuje ostre pazury wbijające mi się w kark. Syczę głośno. Odpycham się od starszego o kilka księżyców kocura i szybko wstaje, chcąc wrócić na swoje tereny. Niestety nie udaje mi się uciec, bo zaraz znowu czuje pazury wbijające się w moją skórę.
- Nigdzie nie idziesz mała dziwko - słyszę kocie warknięcie za sobą. - Mamusia cię nie nauczyła, że nie wychodzi się poza swoje tereny? Nie nauczyła, że gdzieś tutaj są koty, które mogą okaleczyć cię fizycznie jak i psychicznie do końca życia?
Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam głowę w stronę brązowego kocura. Jego czerwone oczy wpatrywały się we mnie wrogo. Patrze na niego błagalnie, ale on łapie mnie zębami za kark.
- Wygląda na to, że nigdy tego nie robiłaś, moja droga Lisie Serce. Masz w końcu dopiero 12 księżyców, więc to będzie dla mnie przyjemność. 
- O-o czym ty mówisz? P-prosze zostaw mnie... - szepcze, a z moich oczu lecą łzy. 
- Zamknij się suko! - wrzeszczy i chwilę po *cenzura bo GoGi sie uparła*

Na wspomnienie tego, z moich oczu lecą łzy. Przetrzymywali mnie przez bite 2 księżyce. Udało mi się uciec, jednak cała obolała, okaleczona. Teraz z trudem idę przez nieznane mi tereny, z ociekającymi krwią łapą i pyszczkiem. Nie udaje mi się przejść kilka metrów, a upadam, tracąc przytomność.

***

Budzę się w ciemnej jaskini, mając przed oczami srebrnego kota, który uśmiechał się do mnie lekko.
Kiedy zobaczył, że otworzyłam oczy odwrócił się i powiedział coś do kota obok.
- Lwi Ryku, biegnij bo Srebrzystą Gwiazdę, to ona musi podjąć decyzję.
Zaraz po tym zobaczyłam chudego, brązowego kocura wybiegającego z jaskini, a ten srebrny zwrócił się do mnie.
- Spokojnie. Jestem Srebrzysta Kita, medyk Klanu Nocy, znajdujesz się na ternach czterech klanów wielmożnego rodzeństwa: Klanu Świtu, Dnia, Zmierzchu i Nocy. Znalazł cię Lwi Ryk, na starych terenach Klanu Świtu. Jesteś w stanie mi powiedzieć kim jesteś i co ci się stało?
Przełknęłam ślinę i pokiwałam głową.
- Jestem Lisie Serce. Zostałam porwana i wielokrotnie zgwałcona, przez kota z klanu pobliskiemu Klanowi Burz. Byłam przetrzymywana tam dwa księżyce. Udało mi się uciec, ale jak widać nie byłam w stanie dojść tak daleko by prosić o pomoc.
- Wiesz co ci jest? - Srebrzysta spytała poważnie.
- Prawie wykrwawiłam się na śmierć i zostałam zgwałcona... to tylko wiem - wyszeptałam.
- Lisie Serce... to będzie szokująca wiadomość, ale... jesteś w ciąży.
Moje oczy urosły do rozmiarów piłeczki ping-pongowej i już chciałam zacząć na niego wrzeszczeć, ale do jaskini wszedł Lwi Ryk i czarna, w białe plamki, która musiała być Srebrzystą Gwiazdą.
Kotka podeszła do mnie i zaczęła wypytywać o różne rzeczy.
- Najważniejsze. Chcesz wrócić do rodzinnego klanu?
- Nie jestem pewna. Nie chcę żyć blisko... niego.
- Dobrze więc. Zostaniesz przyjęta do klanu Nocy. Zaopiekujemy się tobą i kociętami, zaraz po urodzeniu. I tak nasz Klan poniósł największe straty w kotach i jest nas najmniej. Witaj w nowym domu Lisie Serce.
Przywódczyni odsunęła się kawałek i znowu zaczęła mówić Srebrzysta Kita.
- Poród może się zacząć w najbliższym czasie, więc zostajesz tutaj.

Od Płomiennej Gwiazdy

Co tu się wydarzyło? Znowu drapią mnie w pysk. Nie wierzę! Oni mają jakąś zmowę z Krystaliczną, czy co? No właśnie... Krystaliczną. Czyli stało się to, czego się obawiałem.
- To może... jest od Krystalicznej? - szepnęła w moim kierunku Krucza.
- Najwyraźniej tak. - powiedziałem cicho.
Zrobiła krok do przodu.
- Znowu chcecie walki? - krzyknęła do kocura. - Pamiętajcie, że jest nas też bardzo dużo.
Wtedy się jakby zdziwił.
- Albo udaje mysiego móżdżka, albo naprawdę nie jest od nich. - stwierdziła po chwili. Ja cały czas siedziałem z boku i się przyglądałem.
Krucza podeszła do niego.
- Nie śmierdzi nimi. To jakiś samotnik. - powiedziała, odwracając się do mnie. - Co z nim robimy?
Popatrzyłem na nią zdziwiony.
- Jesteś przywódcą, decydujesz. - mruknęła.
- A, no tak. - przypomniałem sobie. Podszedłem do nich. Popatrzyłem na kocura. Nie jest od wrogów, ale nas zaatakował. Przynajmniej nie odebrał mi kolejnego życia.
- Chcesz do nas dołączyć? - zapytałem.
Teraz to Krucza była zdziwiona.
- Co?
- Dajmy mu szansę.

Atramentowy?

6 lut 2016

Od Atramentowego Serca

Uważnie obserwowałem dwójkę kotów, która śmiała się beztrosko. Jakby było coś zabawnego w uciekającym zającu. Bez namysłu skoczyłem na rudego kocura, który zdziwiony łatwo dał się zwalić z nóg. Drapnąłem go w pysk i odskoczyłem. W samą porę, bo jego czarna towarzyszka rzuciła się na mnie w tym samym momencie, kiedy ja odskoczyłem. Wylądowała na brzuchu tamtego i koty zaczęły walczyć ze sobą, nie wiedząc nawet z kim. Usiadłem parę długości lisa dalej, i obserwowałem tę piękną chwilę. Koty odskoczyły od siebie, a kiedy zauważyły, że walczyły same ze sobą, w powietrzy zawisł zapach strachu i podenerwowania. Niewiele myśląc wybuchnąłem śmiechem, a wtedy czarna odezwała się:
- Takie to zabawne, co?!
- Takie, jak śmianie się z uciekającego jedzenia! - wykrztusiłem.
- Płomienisty, znasz go? - syknęła czarna kotka.
Kocur pokręcił przecząco głową. Uśmiechnąłem się do nich.


Ktoś? Przepraszam za długość ;-;

Od Płomiennej Gwiazdy

Wybiegłem z jaskini. Muszę od tego wszystkiego odpocząć. Oby tylko Ciemna dała radę. Zastępczyni prawie zginęła ratując Jastrzębiego. Ja dalej byłem cały mokry. Musiałem ją wyławiać z jeziora. Chyba będę chory przez to wszystko. O nie - zostało mi tylko siedem żyć! Tracę je bardzo szybko. Wreszcie zwolniłem, zatrzymując się na pokrytej śniegiem polanie. Dyszałem. Usiadłem, owijając ogon wokół łap. Co dalej będzie? Klany są zagrożone. Siostra Krystalicznej tylko czeka, by ktoś - tak jak ja - wyszedł sam z jaskini. Westchnąłem, zdając sobie sprawę z własnej głupoty. No cóż, może mnie nie znajdą.
- Co jest? - usłyszałem za sobą głos i popatrzyłem tam. To była Krucza, na całe szczęście. Usiadła obok mnie. - Czemu jesteś mokry?
- Wyławiałem Ciemną. - odpowiedziałem, ignorując pierwsze pytanie.
- No tak. - popatrzyła na mnie. - Widzę, że coś jest nie tak.
- Nieważne.
- Mów.
- Nieważne.
- No mów! - dała mi kuksańca w bok i uśmiechnęła się lekko.
Wziąłem głęboki oddech.
- Ostatnio po prostu dużo się dzieje. Nie daję rady. - westchnąłem.
- Eee tam. Dajesz sobie radę! A w dodatku my ci zawsze pomożemy, prawda?
- Prawda. - wymusiłem uśmiech.
Nagle usłyszeliśmy szelest. Zamilkliśmy. Siedzieliśmy tak chwilę cicho, ale nic już nie usłyszeliśmy. Wymieniliśmy zdziwione spojrzenie.Wstaliśmy i podeszliśmy do krzaków, w których pewnie był ten ktoś. Popatrzyliśmy tam. Nagle z krzaków wyskoczył zając. Przebiegł pomiędzy łapami Kruczej i uciekł. Zaśmialiśmy się.

Atramencik, teraz ty. xD 
Pamiętaj, że tu jest też Krucza.

17 sty 2016

Od Płomiennej Gwiazdy

Po chwili przyszedł Jastrzębi i położył Ciemną na ziemi.
- Oddycha. - powiedział jakby sam do siebie, siadając nad nią.
Chciałem go jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałem jak. Usiadłem obok siostry.
- Ostatnio działo się za dużo. - westchnąłem. - Nie daję rady.
Po chwili przyszedł Sowi. Kulał i jego rany były opatrzone. Wtedy dopiero przypomniałem sobie, jak oberwał podczas bitwy próbując ochronić rannych. Liściasta Łapa wtedy go uratowała. Nie widziałem go od tamtej pory. Podczas gdy medyk pomagał Ciemnej, ja popatrzyłem na Srebrzystą.
- Tak właściwie... jak tam w Klanie Nocy? - zapytałem.
Nie zwracałem uwagi na wodę kapiącą z mojego futra i na to, że cały drżałem z zimna. Byłem przyzwyczajony. Zwykle to ja wykonywałem najtrudniejsze zadania. Badanie jaskini dwa razy, potem ucieczka przed lisem mając złamaną łapę, wywlekanie Krystalicznej, spadanie z urwiska próbując z Ciernistym zaprowadzić Kruczą z powrotem... Tak, sporo tego było. A to nie wszystko.


Siostra?